top of page
laptop na biurku

Wśród danych

Blog dla przedsiębiorców działających w cyfrowym świecie

  • Zdjęcie autoraMichał Nosowski

W jakich sytuacjach można dekompilować oprogramowanie, czyli o wyroku TSUE w sprawie C-13/20

Zaktualizowano: 9 kwi 2022


Oprogramowanie komputerowe ma to do siebie, że mogą się w nim zdarzyć mniej lub bardziej irytujące błędy. Biorąc pod uwagę poziom skomplikowania obecnych narzędzi informatycznych zdaje się to być nieuniknione. Co można w takiej sytuacji zrobić? Zgłosić błąd do producenta i czekać na podpowiedź. Ktoś kto posiada odpowiednią wiedzę, mógłby jednak stwierdzić, że „ja napisałbym to lepiej” i zechcieć samemu zmodyfikować program w celu zapewnienia jego prawidłowego działania.


Do takich działań potrzebny jest jednak dostęp do kodu źródłowego programu. W końcu większość twórców oprogramowania, które jest licencjonowane odpłatnie, niechętnie dzieli się kodem źródłowym. W takim wypadku możemy sobie zadać pytanie: czy mogę sam zdekompilować program po to aby go poprawić?


Czy taka dekompilacja mogłaby być legalna?


Musimy pamiętać o tym, że programy komputerowe są chronione przepisami prawa autorskiego. Dodatkowo często podlegają rygorystycznym umowom licencyjnym. A więc, możliwości ich dekompilacji i modyfikacji przez kogoś, kto nie jest twórcą mogą podlegać różnorakim ograniczeniom.


Na szczęście z pomocą przychodzi prawo unijne i Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który o dekompilowaniu programów powiedział co nieco w niedawnym orzeczeniu, wydanym w sprawie C-13/20 z dnia 6 października 2021 r. (Top System SA przeciwko État belge).


Najważniejsza informacja jest taka: z przepisów prawa wynika, że w niektórych sytuacjach możliwe jest dokonywanie dekompilacji oprogramowania. A dodatkowo, żadna umowa licencyjna nie może tego zabronić.


W tym artykule postaram się pokrótce opisać szczegóły - tzn. to, jak prawo odnosi się do dekompilacji prowadzącej do modyfikowania programów komputerowych i jakie nowości wprowadza świeży wyrok TSUE.


Co prawo UE mówi o programach komputerowych?


W Unii Europejskiej mamy coś takiego jak dyrektywa w sprawie ochrony prawnej programów komputerowych (obecnie obowiązująca wersja jest z 2009 r.). Wskazuje ona jak chronione są programy komputerowe - tzn. że są utworami w rozumieniu prawa autorskiego (trochę tak jak np. książki). Ta dyrektywa została implementowana do polskiej ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych praktycznie słowo w słowo. Innymi słowy, wszelkie wnioski z tego artykułu mają bezpośrednie zastosowanie w Polsce.


Ze wskazanej dyrektywy wynika, że zasady korzystania z oprogramowania generalnie są określane przez tę osobę, która ma do niego autorskie prawa majątkowe (czyli autora albo inny podmiot, który jest właścicielem praw do oprogramowania). Takie określenie może nastąpić np. w ramach umowy licencyjnej.


Ale przepisy prawa stanowią, że nabywca legalnego oprogramowania może zawsze robić pewne rzeczy, niezależnie od tego czy zostały opisane w takiej umowie licencyjnej. Uregulowano to w taki sposób po to aby zapewnić nabywcom oprogramowania jakieś minimalne prawa w zakresie korzystania z tego co kupili. Dodatkowo, miało to przeciwdziałać tworzeniu zamkniętych, niewspółpracujących ze sobą ekosystemów informatycznych.


Kiedy można dekompilować program komputerowy?


Jednym z praw, które przysługuje użytkownikom programów komputerowych, jest możliwość jego dekompilacji. Dekompilacja to, w dużym uproszczeniu, tłumaczenie kodu programu z wersji zrozumiałej dla maszyn na taką wersję, która jest zrozumiała dla człowieka i może być przez niego modyfikowana.


W przepisach prawa UE dekompilacja została wyraźnie dopuszczona w sytuacji gdy:

  • jest dokonywana przez osobę korzystającą lub mającą dostęp do oprogramowania w sposób legalny (tzn. legalnego nabywcę kopii oprogramowania),

  • ma na celu uzyskanie informacji, które są niezbędne do osiągnięcia interoperacyjności i nie są uprzednio łatwo dostępne dla osób, które chcą dokonać dekompilacji,

  • czynności dekompilacji mają być ograniczone tylko do tych części oryginalnego programu, które są niezbędne dla osiągnięcia interoperacyjności.

Te wszystkie warunki muszą być spełnione łącznie.


Innymi słowy, dekompilacja programów jest legalna w celu zapewnienia interoperacyjności programów i pod specjalnymi warunkami.


Dodatkowo, w dyrektywie napisano wyraźnie, jakie są zakazy związane z taką dekompilacją (tzn. czego nie można robić w związku z prowadzeniem takich działań dekompilacyjnych). I tak, informacje uzyskane w związku z przeprowadzeniem dekompilacji nie mogą być:

  • wykorzystane do celów innych niż osiągnięcie interoperacyjności niezależnie od siebie stworzonych programów komputerowych;

  • przekazywane osobom trzecim, z wyjątkiem kiedy są konieczne dla interoperacyjności niezależnie od siebie stworzonych programów; lub

  • wykorzystane w celu rozwijania, produkcji lub obrotu programami komputerowymi znacznie podobnymi w swoim wyrazie (do pierwotnego programu, tego zdekompilowanego) lub do jakichkolwiek innych czynności naruszających prawo autorskie.

Oznacza to, że jeżeli dekompilacja zostałaby wykorzystana po to aby stworzyć konkurencyjne oprogramowanie, mielibyśmy do czynienia z naruszeniem prawa.


Czy dekompilacja może dotyczyć również poprawiania błędów w oprogramowaniu?


Jak zapewne zauważyliście, powyższe zasady odnoszą się do kwestii umożliwiania osiągania interoperacyjności, a więc tego, aby co najmniej dwa programy ze sobą współdziałały. A co w sytuacji gdy chcemy po prostu poprawić program, który nie działa tak jak powinien?


W tym miejscu chciałbym podkreślić jedną rzecz - przepisy prawa mówią wyraźnie, że nabywca programu (tzn. osoba, która kupiła program w legalny sposób) może realizować działania, które są niezbędne do tego aby z tego programu skorzystać. Nie można tego zabronić np. w umowie licencyjnej. Oznacza to, że istnieje pewien minimalny zakres czynności, które mogą być podejmowane przez nabywcę oprogramowania.


I do takich czynności należy np.:

  • instalowanie programu,

  • ładowanie i uruchamianie takiego programu,

  • tworzenie kopii zapasowej takiego programu,

  • poprawianie jego błędów.

Oczywiście, wszystko to można robić w zakresie w jakim jest to niezbędne do użycia programu, zgodnie z jego przeznaczeniem.


W ramach powyższych czynności nie ma dekompilacji, ale jest naprawianie błędów. No i tu pojawia się pytanie - a co jeśli naprawianie błędów wymaga dekompilacji? Nad tym właśnie zastanawiał się Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.


Wyrok TSUE w sprawie C-13/20


W ocenie TSUE, mimo tego, że dekompilacja nie jest bezpośrednio wskazana w czynnościach, które opisane są powyżej, to również podlega tym samym zasadom - tzn. w niektórych sytuacjach można jej dokonywać, nawet jeśli nie wynika to z umowy licencyjnej. Tym samym, Trybunał uznał, że:

dekompilacja całości lub części programu komputerowego jest dopuszczalna, jeśli jest realizowana w celu poprawienia błędów mających wpływ na funkcjonowanie takiego programu, również w przypadku, gdy poprawienie polega na wyłączeniu funkcji zakłócającej prawidłowe funkcjonowanie aplikacji, której program ten jest częścią

Oczywiście, aby móc podejmować takie działania, trzeba być uprawnionym nabywcą programu komputerowego (tzn. kupić go z legalnego źródła).


Trybunał wskazał też na dwa dodatkowe, ważne warunki takiej „legalnej dekompilacji”:

  • musi istnieć konieczność jej przeprowadzenia - tzn. nie powinniśmy mieć możliwości poprawy błędów za pomocą jakiegoś mniej inwazyjnego środka, np. zmiany konfiguracji,

  • informacje uzyskane w wyniku takiej dekompilacji nie mogą być wykorzystane do celów innych niż poprawienie błędów (np. w celu tworzenia innego, podobnego oprogramowania).



Czy możliwość skorzystania z wsparcia technicznego coś zmienia?


Co ciekawe, w wyroku TSUE wskazał też, że twórca i nabywca prawa korzystania z programu mogą w umowie licencyjnej (albo jakiejś innej) uregulować szczegółowo to w jaki sposób będą realizowane naprawy błędów.


Tym samym, zobowiązanie się twórcy oprogramowania do naprawy błędów w ramach np. pomocy technicznej wskazywałoby na to, że dekompilacja nie jest „konieczna” aby taką naprawę przeprowadzić (co TSUE sugeruje, choć nie pisze tego wprost). Szczegóły dot. tego jak błędy będą naprawiane, mogą zostać ustalone przez strony w umowie.


Z drugiej strony, ograniczanie jakiejkolwiek możliwości naprawy błędu jest też ograniczeniem możliwości normalnego korzystania z aplikacji. Dlatego też niemożliwe jest całkowite zakazanie działań prowadzących do niwelacji błędów wewnątrz oprogramowania, w tym dekompilacji.


Podsumowanie


Wyrok TSUE może trochę pozmieniać w zakresie obecnej praktyki tworzenia umów IT. Pewnym standardem umów o np. stworzenie oprogramowania były ogólne zakazy dekompilacji. Obecnie, w wyniku orzeczenia ta praktyka może ulec modyfikacjom i takie całościowe zakazy mogą być przez polskie sądy (w razie sporów) uznawane za nieważne. Oczywiście, nie oznacza to, że umowy licencyjne zawarte przed tym wyrokiem są z automatu w całości nieważne. Musimy bowiem pamiętać, że umożliwienie dekompilacji jest ograniczone i konieczne byłoby wypełnienie przez licencjobiorcę przesłanek wskazanych w dyrektywie oraz w wyroku.


Interesują Cię prawne aspekty funkcjonowania oprogramowania komputerowego? Chcesz dowiedzieć się więcej o zgodnej z prawem dekompilacji? Masz jakieś dodatkowe pytania? Jeśli tak, możesz się ze mną skontaktować przez formularz kontaktowy na www.bytelaw.pl albo napisać na kontakt@bytelaw.pl.






michał nosowski

Nazywam się Michał Nosowski i jestem radcą prawnym specjalizującym się w prawie nowych technologii. Stworzyłem tego bloga po to aby dzielić się swoją pasją - czyli badaniem styku świata IT oraz prawa.

 

W ramach kancelarii ByteLaw, której jestem współzałożycielem, pomagam głównie startupom, software house'om, freelancerom i ludziom zajmującym się marketingiem internetowym. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, zapraszam do odwiedzenia strony Kancelarii.

Masz jakieś pytania? Możesz się ze mną skontaktować przez poniższy formularz

Wiadomość przesłana! Dziękuję :)

bottom of page